Kolejny objaw smaku na "coś". Zachciało mi się czegoś a'la shoarma. A że klimatu na wielkie gotowanie nie miałam zrobiłam zrobiłam sałatkę. Dziwnym, jak na mnie, składnikiem są oliwki, ponieważ ich nie lubię ;)
Moja przyjaciółka powiedziała kiedyś, że dopiero 16 oliwka smakuje- ja zjadłam ich o wiele więcej i jakoś do nadal nie mogę się przekonać. Te natomiast są inne w smaku- tak jakby kiszone, dlatego znalazły się w mojej sałatce.
- poszatkowana sałata lodowa;
- pokrojone pomidory koktajlowe;
- oliwki;
- podsmażona z ulubionymi przyprawami wołowina (u mnie sól, czosnek i peperonchino);
- przypieczony ser kozi;
- szczypiorek;
- ulubiony sos - np sos czosnkowy
Wołowinę pokrojoną w paseczki smażymy jak tak, żeby przypiekła się z zewnątrz. Czym cieńsze kawałki tym łatwiej to wykonać bez "przesuszenia" mięsa. Mięso nie musi być gorące, kiedy dodajemy je do sałatki- na zimno smakuje równie dobrze. Natomiast sałatka powinna być podana natychmiast po wyjęciu sera z piekarnika.
Ser kozi po upieczeniu jest chrupiący na zewnątrz, kremowy w środku w obwodzie, w samym środku ma taką twarogową konsystencję. Tajemnicą ładnego podania jest to, że zapiekamy odcięte "końcówki" sera, tak że skórka jest również pod spodem. Inaczej ser rozpłynie się nam w naczyniu. A kombinacja składników tej sałatki i sosu czosnkowego jest po prostu przepyszna.
Wow! Ale jazda! I ten przypieczony kozi ser...poezja! ;)
OdpowiedzUsuń