Troszkę wcześniej, ale obawiam się, że w jubileusz właściwy nie będę mieć czasu na pisanie. Niedługo minie nam rok "na diecie"- zaczęliśmy po ubiegłorocznych świętach Wielkanocy. Kilka refleksji na temat tego czasu..
Po pierwsze- nie
zamierzamy się już przestawiać na "zwykłe" jedzenie. Na początku,
kiedy nie do końca jeszcze było wiadomo, na co możemy sobie pozwalać, a na co
nie, nasze posiłki było nieco monotonne. Teraz jemy fantastycznie pomimo, że
odstawiliśmy z naszego menu kilka rzeczy na zawsze. Poznaliśmy za to kilkakrotnie więcej
nowych, które z powodzeniem nadrabiają za tamte. Większość tradycyjnych,
lubianych przez nas potraw da się przerobić na montignacowe, a te których się
nie da i tak jemy od czasu do czasu ;)
Po drugie-
efekty.. Pierwsze kilogramy poleciały jak burza, później, w miarę dochodzenia
do prawidłowej wagi zaczęło zwalniać.. Moja Druga Połowa schudła 25 kg, ja 21.
Lepsze samopoczucie, kondycja, wyniki badań, ciśnienie. Jedynym minusem jest
to, ze cala garderoba do wymiany, bo nawet ciuchy z czasów przed przytyciem jakieś
takie duże.. Ja, jak to kobieta, chce "jeszcze troszkę" schudnąć,
niemniej przy wzroście 176 cm zaczęłam kupować ciuchy w rozmiarze 38. Niedługo będę
mieć znowu problem, bo wszystko, co dobre na szerokość zaczyna być za krótkie.
Po trzecie- nie akceptowałam
zasad, bo po prostu są - zasady musiałam zrozumieć. Popularne fora MM przyprawiały mnie o
białą gorączkę, bo teorie głoszone przez tamtejszych ekspertów powalały niekonsekwencją.
Także- polecam podchodzić do wszystkiego z rozsądkiem. Tak jak pisałam- u mnie
teorii nie będzie, pokazuje przepisy, które są poprawne pod względem łączenia składników
i indeksów glikemicznych. Skomponować zbilansowane dzienne menu każdy musi sam,
biorąc pod uwagę osobiste "mogę", "musze" i "nie wolno
mi". Zresztą, chyba każdy rozumie, ze jedząc sernik na czekoladowym spodzie (na zdjęciu) trzy razy dziennie raczej sie nie schudnie..
Przy okazji
polecam to forum- wg mnie jest to najrozsądniejsze montignacowe miejsce w
polskiej sieci. Dodatkowo jest tam mila atmosfera, co również ma znaczenie- można
bez ryzyka zostania wyśmianym ( zdarzyło mi się to na innym forum, mimo, ze pytałam
w specjalnym do tego dziale dla początkujących) wyjaśnić nurtujące nas kwestie
i wątpliwości.
Po czwarte- ideałem
montigniacowania to my nie byliśmy. Nawet nie próbowałam odstawić kawy, w
rekomendacji co po picia wina pominęliśmy informacje o jednym kieliszku ;) Natomiast
zawsze było to tylko wino wytrawne, żadne inne alkohole. Nigdy nie przeliczaliśmy
ilości białka w stosunku do wagi- jadamy do syta. Nie polecam podążania tym
samym śladem, bo w przypadku innej osoby może okazać się to kompletną porażką.
Niestety- trzeba sprawdzić, na co można sobie pozwolić, a na co nie. Patrzeć na
wyniki i modyfikować zwyczaje, jeśli efektów brak. U nas codzienne wciąganie
montignacowych deserów zatrzymało spadek wagi. Przy ograniczeniu ich do jednego
czy dwóch na tydzień waga znowu szła w dół.
Zdarzają nam się
okazjonalne grzechy- święta, imprezy, czy po prostu "smaki" na coś. Postanowiliśmy
pozwolić sobie na nie, właśnie dlatego, że są okazjonalne.
Z plusów mogę wymienić
to, ze cukier jako zwykły cukier, plus ten ukryty w produktach odstawiliśmy
stuprocentowo. Zakupy zajmują nam 5 razy więcej czasu, bo cukier ukrywa się wszędzie,
ale z czasem robi się je automatycznie. Warzyw w posiłkach jemy zdecydowanie więcej
niz "innych" składników. Są one natomiast podane w ten sposób, ze
chce się ich więcej i więcej. Ze smakiem. Nie jako liść sałaty skropiony oliwa,
bo na takiej diecie nikt długo nie pociągnie. Kupiliśmy chyba z 6 książek z
przepisami Montignaca, które moja Druga Polowa często stosuje, a ja zwyczaj używam
ich jako inspiracji do stworzenia czegoś nowego.
I ostatnie-
cieszy mnie bardzo tak pozytywny odbiór mojego bloga- dziękuję za komentarze, maile,
odwiedziny. Z założenia miało to być miejsce dla rodziny i przyjaciół, którzy domagali
się przepisów, a stało się całkiem popularnym, choć nadal jeszcze małym
blogiem. W najbliższym czasie pojawią się tłumaczenia przepisów na angielski,
bo więcej czasu zajmuje mi wyjaśnianie, co tłumacz google miał na myśli, niż pisanie
ich w dwóch językach ;) Po drodze tez blog zaliczył mały atak demagogii
ekstremalnej. Ufam, że informacja, ze takie zagrania nie są tu mile widziane trafiła
do odbiorcy i próbnie wyłączam moderacje komentarzy w nowych postach- mam
nadzieje, że uda nam się powrócić do kulturalnej wymiany poglądów, której nie
ma potrzeby cenzurować.
I to tyle- dotarł
ktoś do końca? ;)
ja dotarłam :) i było bardzo przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńja również ;) z wielkim apetytem się czytało i chce się więcej Aniu :) Z utęsknieniem czekam na kolejne przepisy
OdpowiedzUsuńTaaak:) Ten rozmiar 38 jest rewelacyjny:)Czy też tak masz, że przeglądasz się w każdym lustrze;)????
UsuńAniu, gratuluję Tobie i mężowi efektów! :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że powstają bogi MM, bo takich naprawdę bardzo brakuje. A takiego podejścia do diety - to już zupełnie! Czekam na więcej przepisów :))) To cudo na zdjęciu aż się prosi o zrobienie :)))
Przepisy są fantastyczne dziękuje
OdpowiedzUsuńi proszę o więcej
dziękuję! Będzie więcej, bo wena na gotowanie ostatnio dopisuje.. Tylko muszę zdjęcia przygotować i przepisy wklepać ;)
OdpowiedzUsuńtrafiłam przypadkiem i już nigdy nie odejdę zamierzam się na MM i tu mam kopalnie pomysłów bardzo smaczną ...
OdpowiedzUsuńCiesze sie bardzo- ostatnio troche mam malo czasu na wstawianie, ale przepisow i zdjec wiele czeka.
UsuńDziękuję za piękne wrażenia artystyczne i kulinarne !Gratuluje rezultatów.W 2006 byłam na tej diecie
OdpowiedzUsuńi straciłam 9 kg smacznie jedząc.Pózniej brak konsekwencji no i niestety..
Teraz przeprowadzam post oczyszczający a po nim mam zamiar wrócić do Montiego.Już się cieszę na
Twoje Przepisy.Dzięki Wielkie!
Weszłam tu i wyjść nie mogę, nareszcie coś po ludzku i dla ludzi. Ja też usiłuje zrozumieć i wprowadzić w życie mm.
OdpowiedzUsuń