Kolejne podejście do ciastek. Po drodze było kilka prób niewartych publikacji ;) Tym razem- sukces, ale bardzo inspirowany. Na święta robiłam nie-montigniacowe ciasteczka z przyjaciółmi i największym wzięciem cieszyły się zimtsterne, niemieckie cynamonowe ciasteczka gwiazdki. Przerobić je na montignacowe-żaden problem. Jedyne co, to trzeba było dostosować proporcje słodzenia. Wersja, gdzie takaż samą ilością fruktozy zastąpiłam cukier była przeraźliwie słodka. A kompletnie zredukować ilości się nie da, bo w przepisie trzeba ubić białka z cukrem. Na moich zdjęciach wersja bez "lukru", bo nie miałam zapału lukrować każdej wersji. Ale w tej proporcje są dobre- więc pokazuję, a przepis będzie uwzględniał lukier.
- 3 bialka;
- 30 g inuliny;
- 45 g fruktozy*;
- 150 g mielonych migdałów;
- 50 g mielonych orzechów laskowych;
- 3 łyzeczki cynamonu.
*przy użyciu takiej samej ilości ksylitolu ciasteczka były odrobinę mało słodkie.
W końcu praktycznego użycia doczekała się inulina. Uważam, że stosowanie jej jako cukru to pomyłka- ma odczuwalną słodkość mleka w proszku (10% słodkoci cukru). Ale 45 gramów fruktozy to za mało, żeby ubić białka na bezy. Inulina natomiast doskonale je zagęściła, a jest według wszelkich montignacowych stron doskonałym, zdrowym składnikiem.
Białka ubijamy mikserem na gęstą pianę. Jak zgęstnieją dodajemy fruktozę i inulinę i dalej ubijamy. 1/3 masy odkładamy na lukier, do pozostałej części dodajemy migdały, orzechy i cynamon i miksujemy. Odstawiamy na pół godziny do lodówki.
Po wyjęciu z lodówki ciasto rozwałkowujemy na grubość 4 mm i wycinamy ciastka. Dekorujemy pozostałą częścią masy białkowej i pieczemy w 150°C około 20 minut.
Jako, że była to kolejna próba to nie bawiłam się w wycinanie ciasteczek (oprócz jednego testowego), wsadziłam do piekarnika rozwałkowany, duży placek. Po wyjęciu z piekarnika i przestygnięciu pocięłam go na kawałki nożem-kółkiem do pizzy. Niemniej lukier nadaje im chrupkości, wiec lepiej wyciąć i polukrować ciasteczka.
Samo ciasto jest również doskonałe jako spód do tart, serników. Eksperyment zaliczam do udanych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz