Dzisiejszy wpis będzie bez zdjęcia efektu końcowego. Bo popsułam kartę pamięci w aparacie. Nie wiem jak, ale można. Przynajmniej ja potrafię ;)
Pomysł podpatrzony w Galerii Potraw GW. W domu bym tego nie robiła, bo choć lubię zapach wędzonki, to wolę jak pachnie tak jedzenie, a nie dywan, zasłony i ręczniki. Ale na grilla- rewelacyjna metoda!
- pół szklanki herbaty;
- pół szklanki ryżu;
- 2 kulki ziela angielskiego;
- 2 łyżki brązowego cukru;
- 3 kulki ziela jałowca;
- 2 gałązki tymianku;
- liść czereśni;
- skórka z cytryny.
Paczkę położyłam na rozżarzonych węglach. Chyba troszkę zbyt rozżarzonych, bo mieszanka po użyciu była spalona, a w relacjach w galerii forumowicze twierdzili, ze wygląda jak do ponownego użycia. Następnym razem poczekam, aż węgle trochę się wypala, albo położę paczkę na kratce.
Mięso przyprawiłam bardzo oszczędnie- trochę soli, czosnku i papryki. Lekko skropiłam oliwą. Cienkie plastry indyka "wędziły" się pod przykryciem około 45 minut. I były pyszne.
Nie mam pojęcia, jakiej herbaty użyłam, wiem tylko, ze była to pół na pół czarna i zielona, bo kiedyś przez pomyłkę wymieszałam je ze sobą i tak stały niewykorzystane. Tak samo biały ryż i brązowy cukier- sprzed czasów montignacowych. Tu jeszcze dodatkowe podsumowanie innego forumowicza z dokładną instrukcja i zdjeciami. Bardzo polecam ta metodę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz